Kathrina & Elijah

Teraz…



     Szatynka zamierzała powoli drogą do znanego jej domu. Dawno w nim nie była, ale potrzebowała pomocy, a tylko jedna osoba mogła jej pomóc. Ale czy się zgodzi? Miała przynajmniej taką nadzieję. W końcu, kiedyś tyle ich łączyło, a potem go oszukała.
     Błagała wszystkie niebiosa, aby jej pomógł. Jak tego nie zrobi, ona umrze. Czuła, że przez te wszystkie lata, pustkę w sercu. Ale nic nie mogła na to poradzić. Łapała innych, miała wyłączone uczucia i co z tego? Los jej był okrutny, a ciągle ktoś jej rzucał kłody pod nogi.
     Jest na miejscu i oby on też był. Oby….


10 lat wcześniej…




     Szatyn szedł spokojnie drogą, zastanawiając się jak sobie radzi jego ukochana Kathrina. Nie widział jej od tak dawna. A jeśli nie żyje? Nie, ona zawsze umiała uciec od niezależnej śmierci. Westchnął i poczuł tak znane mu perfumy. Ach, gdyby jednak ten zapach był prawdziwy…
- Elijah?- usłyszał ciche pytanie za sobą. Stanął w miejscu i nie potrafił się ruszyć. Był na nią zły, ale zbyt mocno ją kochał, aby o tym pamiętać. Odwrócił się powoli i zobaczył ją. Jego kochana Kathrina…
- Kathrina? – zapytał się tak samo cicho jak ona. Szatynka posłał mu delikatny i nieśmiały uśmiech, który wyrażał całe szczęście, które rozrywało ją od środka. Pamiętała, jak go ostatnio zraniła, ale teraz to nie było dla niej ważne.
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście – powiedział i zaoferował jej swoje ramię.  Chwyciła za nie i ruszyła w stronę lasu, który był nieopodal. – Co się z tobą działo?
- Chcieli mnie zabić, ale to nic nowego. Zbyt dużo mam wrogów – zaśmiała się, czując, że pierwotny jej wybaczył ostatnie spotkanie. Dlaczego to zrobił? Czyżby ją naprawdę kochał?
- No tak… Włączyłaś uczucia – posłał jej szeroki uśmiech. Odwzajemniła go z zadowoleniem, które ją coraz bardziej ogarniało. Miała ochotę na różne rzeczy, ale teraz pożądanie przysłaniało jej wszystko.
- Czasami trzeba coś czuć – zawołała i stanęła na polance, która była już bardzo daleko od jakiejkolwiek cywilizacji. Poczuła na swojej talii ręce pierwotnego, który zaczynał całować ją po szyi…


Teraz…




     Pierwotny siedział na strychu i czytał „Romeo i Julia”. Piękna książka, a taka prawdziwa. Śmierć nas nie rozdzieli… Gdyby było tak z nim i Kathriną. Zaśmiał się, bo wiedział, że to niemożliwe. Nie teraz… Nie po tym, co zrobiła. Był w stanie jej wszystko wybaczyć, ale go zostawiła. A on znalazł inną, która odwzajemniała jego uczucia. Ale Kathrina była jego pierwszą, wieczną miłością, którą lekko przyćmiło inne uczucie. Uczucie do pewnej młodej, hałaśliwej wiedźmy… 


10 lat wcześniej…




- Kocham cię – wyszeptał pierwotny, prosto we włosy ukochanej. Zamruczała coś , jeszcze mocniej się do niego przytulając. Piękne słowa, a tak mało opisują to, co się w nim działo.
- Ja ciebie też… - odpowiedziała, ale przy tych słowach zesztywniała lekko. Elijah to zauważył i podniósł powieki, aby zauważyć, że kobieta wstaje i wbija mu drewniany kołek prosto serce.
- Kiedyś cię kochałam, ale to już przeszłość – zaśmiała się i wtedy pokazała swój brak uczuć. Oczy zaczęły mu się same zamykać…


Teraz…




     Klaus siedział zadowolony na dole. Miał w końcu Caroline… Była jego i tylko jego. Nikt nie mógł mu jej zabrać. Chociaż…Jedyną zdolną do tego osobą była Kathrina. Chciała, aby cierpiał. Musi się jej pozbyć jak najszybciej. Nie ważne jak zareaguje na to jego brat. Zrozumie, że chciał chronić swoją ukochaną, a ta ździra powinna zrozumieć, kto rządzi.


12 lat wcześniej…




     Patrzył się na nią wściekły. Jak ona śmiała tak skrzywdzić jego brata? Za co ona mu to zrobiła? Za to, że on ją kocha? Teraz leżała u jego stóp, prawie martwa. Patrzyła się z zawiścią na niego, ale nie błagała o litość. Nie zasługiwała na nią. Niech zdechnie od jadu wilkołaka, którym ją poczęstował.
- Nie zasługujesz na mojego brata – syknął i zrobił mały krok w jej stronę. Zobaczył w jej oczach obojętność. Teraz wyłączyła uczucia, żeby się nie bać śmierci? Zaczął się śmiać, co najprawdopodobniej usłyszał jego starszy brat. Zbiegł do piwnicy, w której odbywała się egzekucja wampirzycy.
- Nicklaus, proszę cię. Nie jesteś, aż tak wielkim potworem! – powiedział cicho. Spojrzał się na szatynkę dziwnym wzrokiem, ale się do niej nie odezwał.- Zostaw ją, jeszcze ten jeden raz.
     Klaus spojrzał się na niego z niedowierzeniem i skręcił kark kobiety. Złapał pierwsze lepsze naczynie i nalał do niego trochę swojej krwi.
- Mam nadzieję, że wystarczy – powiedział i wybiegł z pomieszczenia.


Teraz…



     Rozejrzała się wokół siebie. Słyszała jakieś dziwne szmery i nie wiedziała, czy ma się ich bać, czy nie. Poczuła za sobą czyjąś obecność. Obróciła się powoli i zobaczyła Elijah. ?Uśmiechnęła się do niego słabo. On nic się nie odezwał tylko się do niej zbliżył, tak, że dzieliło ich kilka centymetrów. 
- Elijah, oni mnie gonią… - szepnęła mu w usta.
- Kto?
- Łowcy i wilkołaki. Potrzebuję ochrony i bezpiecznego miejsca – powiedziała, a pierwotny się uśmiechnął.
- Znam takie…
- Gdzie? – zapytała się pełna nadziei, a on ją pocałował. Głęboki i namiętny pocałunek, który przypominał jej pocałunek na pożegnanie. Tylko dlaczego?
- Druga strona – szepnął i wbił kołek prosto w jej serce. Zamknął w tym momencie rozdział pod tytułem „Kathrina Pierce”  w swoim życiu, a ta później żałowała, że nigdy nie będzie go mogła za różne rzeczy przeprosić i się na nim zemścić.  



Nie mam pojęcia, czy dobrze to opisałam... Wiem, że miniaturka smutna, ale tak ją zobaczyłam w przypływie weny ;)

1 komentarz:

  1. Jest piękna. Ale szkoda że z smutnym zakończeniem. Z chcecią przeczytałabym jeszcze jedną o nich jeśli ją napiszesz :)

    OdpowiedzUsuń